Asset Publisher Asset Publisher

Wietnamska pasja mazurskiego leśnika

62-letni Stanisław Kozłowski, leśnik z Nadleśnictwa Jedwabno, napisał książkę o… narodach Wietnamu.

To jedyne tego typu kompendium w Polsce, a także dowód na to, że pracownicy Lasów Państwowych mają naprawdę bardzo rozległe zainteresowania.

Każdy człowiek dla równowagi potrzebuje mieć trzy podstawy: rodzinę, pracę i hobby. Brak któregoś z tych elementów powoduje, że człowiek żyje w niebezpiecznym przechyle – uważa Stanisław Kozłowski, podleśniczy w Leśnictwie Złota Góra w Nadleśnictwie Jedwabno. 62-letni leśnik przyznaje, że jest szczęściarzem, bo żyje w poczuciu równowagi. Ma szczęśliwą rodzinę (syn i zięć są leśnikami), pracę, którą lubi i pasję. Bardzo nietypową pasję. Kozłowski interesuje się kulturą i historią Wietnamu. W tym roku spełnił swoje wielkie marzenie i wydał książkę poświęconą narodom tego azjatyckiego kraju. – To jedyne tego typu kompendium na polskim rynku wydawniczym. Niewiele osób wie, że w Wietnamie, kraju o powierzchni zbliżonej do Polski żyją 54 narody. Mają odrębne języki, kulturę, obyczaje – tłumaczy Stanisław Kozłowski.

Liczyć uczyłem się tydzień!

A wszystko zaczęło się w roku 1971. Stanisław Kozłowski zdawał wówczas egzaminy wstępne na warszawską politechnikę. Spacerował po Łazienkach Królewskich, kiedy zaczepił go młody Wietnamczyk. Azjata nie potrafił zrozumieć treści tabliczki przy jednym z pomników. Poprosił więc przypadkowego przechodnia, którym okazał się Stanisław Kozłowski, o przetłumaczenie tego napisu. – To był mój pierwszy kontakt z Wietnamczykami. Dlatego zapamiętałem to spotkanie – wyjaśnia autor książki „Narody Wietnamu". Już podczas studiów na polibudzie Kozłowski przez trzy lata mieszkał w jednym pokoju z Wietnamczykiem. – Mocno trzymałem się także z innymi Wietnamczykami, którzy mieszkali w akademiku. Byłem wyjątkiem wśród Polaków, bo polscy i wietnamscy studenci nie wchodzili w jakieś specjalne relacje. Żyli raczej obok siebie – wspomina podleśniczy z Jedwabna. – Mi jakoś od początku odpowiadało to opanowanie i pewien spokój bijący od Wietnamczyków. Nie ukrywam, że bardzo pasowało mi także to, że wietnamscy studenci nie pili alkoholu. Za to bardzo polubiłem ich ostrą kuchnię, co zresztą zostało mi do dzisiaj. Stanisław Kozłowski dzięki kontaktom z wietnamskimi studentami nauczył się języka wietnamskiego. – Rozumiem dużo, czytać potrafię, ale gorzej jest z mówieniem. Pamiętam, że liczenia do dziesięciu uczyłem się przez tydzień! Język wietnamski to język tonalny, bardzo trudny dla Europejczyków, a ja na dodatek przez wiele lat nie miałem okazji do mówienia po wietnamsku – przyznaje.

Pomógł ambasador

Kontakty z wietnamskimi przyjaciółmi urwały się tak nagle, jak się zaczęły. 3 maja 1976 roku Stanisław Kozłowski zaczął pracę w Nadleśnictwie Jedwabno. O Wietnamie i mieszkańcach tego kraju musiał na ponad dwadzieścia lat zapomnieć. – Wszystko zmienił internet. Dzięki dostępowi do sieci zacząłem zgłębiać kulturę tego kraju. Surfowałem po wietnamskich stronach, zbierałem różne materiały. Przez kilka lat w komputerze zrobił się z tego naprawdę potężny folder. I wtedy wpadłem na pomysł: a dlaczego nie napisać książki o narodach, żyjących w Wietnamie? – relacjonuje Kozłowski. W realizacji tego pomysłu leśnika z Jedwabna bardzo wspierała żona Jadwiga. Pomocą wykazał się także wietnamski ambasador. Aby zilustrować książkę Kozłowski potrzebował zgody na wykorzystanie wietnamskich materiałów zdjęciowych. Pisał maile do wietnamskich urzędów, ale bez odzewu. - W zeszłym roku pojechałem więc do Ambasady Wietnamu w Warszawie. Wyjaśniłem ambasadorowi o co chodzi, a on powiedział, abym się nie martwił i wszystkie formalności wziął na siebie. Słowa dotrzymał i po kilkunastu miesiącach intensywnej pracy ukazała się moja książka „Narody Wietnamu" – cieszy się pasjonat kultury i historii Wietnamu.

Hien i Quang, czyli kumple z akademika

Leśnik z Nadleśnictwa Jedwabno dzięki Internetowi odnalazł też dwóch, wietnamskich kolegów z akademika. – Jeden z nich ma na imię Hien. Napisałem do niego na facebooku, po polsku, „jeśli w latach 70-tych studiowałeś Politechnice Warszawskiej, to mnie znasz". Odezwał się i teraz mamy stały kontakt. Hien mieszka pod Warszawą, jest biznesmen. Byłem już o niego kilkukrotnie. On także odwiedzał mnie już kilka razy na Mazurach – mówi Stanisław Kozłowski. W Zimnej Wodzie, gdzie mieszka autor książki „Narody Wietnamu", był już także Quang. – Quang mieszka w Hanoi, ale pracuje w firmie farmaceutycznej i z tego powodu co najmniej raz do roku przylatuje do Polski. Od Hiena i Quanga dowiedziałem się, że Long, kolega z którym mieszkałem w jednym pokoju w akademiku, niestety już nie żyje – dodaje leśnik. Stanisław Kozłowski marzenie o napisaniu książki zrealizował. Teraz ma nowe… - Chciałbym w końcu zobaczyć Wietnam na własne oczy. Może na emeryturze mi się to uda? – kończy.

                                                                                          Adam Pietrzak, rzecznik RDLP w Olsztynie